piątek, 29 sierpnia 2025

Skarga felczera z rejonu tiulkubaskiego.

Do Kierownika Południowo-Kazachstańskiego Obwodowego Wydziału Zdrowia dr. Kierbickiego

Od felczera Liubicz Kierownika Punktu Szczepień Rejonu Tiulkubaskiego

Informuję Was, że w kołchozie im. Dymitrowa, który w związku z wykryciem ogniska tyfusu plamistego, wizytuję od marca b.r. 1-2 razy na tydzień, zwróciłem się do zarządu kołchozu w imieniu swoim i tow. Szumiliewicz z żądaniem przydzielenia transportu do przewozu chorych do szpitala w Wannowce, przewodniczący kołchozu, tow. Tliewliesow K […] kategorycznie odmówił mi przydzielenia podwody uzasadniając to tym, że nie ma mostów, droga jest długa i konie nie dociągną. Potem mówił jeszcze, że koni nie da. Widzę, że nie ma możliwości uzyskania zgody i zwróciłem się ze skargą do tow. Szumilewicz. Ona dała mi zaświadczenie, z którym poszedłem na fermę znajdującą się 200 m od kopalni, w której byli chorzy. Szukałem jakiejkolwiek podwody, znalazłem tylko wóz dwukołowy. Poszedłem więc szukać konia i uprzęży, które znalazłem. Konia zaprzągłem sam i wraz z pielęgniarką zaczęliśmy układać chorych, gdy zjawił się woźnica, z którym zawiozłem chorych do K-maszatskiego izolatorium 21 III o godzinie 14.

Po wykryciu pierwszego ogniska rozpocząłem obchód domostw i na drugi dzień odkryłem kolejne ognisko – w ilości trzech osób, w związku z tym napisałem protokół i pisemnie zażądałem od przewodniczącego pilnego przewozu chorych do izolatorium, a tow. Szumilewicz o wykrytych chorych, prosząc o przydział siarki do zabiegów [dezynfekcyjnych] w ich mieszkaniu. Co do chorych, otrzymałem odpowiedź: „Miejsc nie ma, spróbuj w szpitalu w Wannowce”. Rano dnia 2 [kwietnia] udałem się do przewodniczącego kołchozu, który kategorycznie odmówił przydziału podwody do transportu chorych, powołując się na tow. Szumilewicz, która jakoby wydała polecenie przewiezienia ich do Kielti-maszatskiego izolatorium, a mnie powiedział: „Nie proś o podwodę, ja sam przyjadę”. Po godzinie zjawiła się tow. Szumilewicz mówiąc, że także spotkała przewodniczącego kołchozu tow. Tliewliesowa i jej także odmówił podwody. Odjeżdża tow. Szumilewicz udzieliwszy mi pomocy w zorganizowaniu transportu – mówi: „Napisz protokół o hospitalizacji chorych”. Wieczorem o godz. 7-8 pojawił się kierownik z ramienia partii [partorg], nazwiska nie znam, który dał mi słowo, że wcześnie rano t.j. 3 [kwietnia?], odwiezie chorych do szestińskiego izolatorium, ponieważ teraz konie wygnano, żeby się pasły.

Następnego dnia, czyli trzeciego kwietnia o godz. […] przychodzę, a chorzy są już […] z moim skierowaniem, od razu przystąpiłem więc do obróbki [dezynfekcji] ogniska. W ten sposób osiągnąłem to, że chorzy zostali hospitalizowani i po drugim ognisku [infekcji] zacząłem robić obchody domostw, prawie codziennie. Piątego kwietnia wieczorem, po obchodzie domostw, zaszedłem do tow. Szumilewicz, gdzie był także tow. […]. Po rozmowie ze mną tow. Szumilewicz mówi: „Masz trudną sytuację, powinieneś pójść do Sas-Tiube, na punkt lekarski i tam wywalczyć, żeby Ci przywieźli pościel i jeden słój”.

6 kwietnia rano wstałem i poszedłem pieszo do Sas-Tiube, dostałem odpowiedź i dali mi dwa fartuchy medyczne. Z powrotem szedłem przez kołchoz im. Kirowa, który także obsługuję. W ten sposób pokonałem 40 km i już bez sił przyszedłem do domu. Za bardzo się przemęczyłem i następnego dnia tj. 7 IV nie mogłem stanąć na nogi, które bardzo opuchły. 7, 8, 9 kwietnia z powodu przemęczenia do kołchozu nie chodziłem, w tym czasie w trzech miejscach ujawniono pacjentów z gorączką i 10 kwietnia poszedłem do kołchozu. Jak tam tow. Szumilewicz robi obchód domostw, spotkaliśmy się, groziła mi i powiedziała, że ostatni raz rejonowy inspektor sanitarny okazał swoją pomoc w hospitalizowaniu chorych, a dezynfekcję ognisk infekcji przeprowadzałem sam.

Nie usprawiedliwiam się, ale mam i inne kołchozy pod opieką, a także wszędzie przyjmuję chorych,  tymczasem mam już szósty dziesiątek lat, moje siły są już na wyczerpaniu, cały czas na nogach, no i trzeba być w trzech kołchozach, wszystko codziennie i na piechotę. Wypłaty nie dostaję już szósty miesiąc, ogrodu ani gospodarstwa nie mam, a przydziału żywności już drugi miesiąc nie wydają. Czuję się wyczerpany psychicznie i fizycznie, stanowczo proszę Was o urlop, nawet bezpłatny.

Liubicz

Adnotacja: wpłynęło 11 V 1945 r.,   

[Częściowo czytelny rękopis w języku polskim, tłumaczenie Janusz Kobryń]

AOSz. F,134, op.1, sw. 13, d. 101, s. 32-36.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Spis placówek leczniczych i szpitali w obwodzie południowo-kazachstańskim według stanu na 15 grudnia 1936 r.

Spis placówek leczniczych i szpitali w obwodzie południowo-kazachstańskim według stanu na 15 grudnia 1936 r. [Porządek danych: nazwa placów...