piątek, 26 maja 2023

Wetterfeld 2023

 Na wzgórzu powyżej miejscowości Wetterfeld (w tym miejscu przebiega obecnie droga №85) znajdował się cmentarz ofiar Marszu Śmierci. Piotr Paździor, więzień KL Auschwitz idący w tym marszu, podaje liczbę 796 więźniów zmarłych lub zamordowanych przez konwojentów w tej okolicy. Raport komisji pod przewodnictwem dr Tadeusza Wolańskiego podaje wyniki obdukcji 596 ekshumowanych ofiar: 364 zastrzelenie, 44 pobicie, 32 uduszenie, 19 wycieńczenie, 138 - przyczyna zgonu nie dała się jednoznacznie ustalić.

W roku 1957 dokonano przeniesienia szczątków na teren cmentarza obozowego KL Flossengurg, a także na teren Francji i Belgii. Na szczycie wzgórza (powyżej terenu, na którym znajdował się cmentarz) wzniesiono memoriał upamiętniający pochowanych to w roku 1945 więźniów. Dojazd do miejsca pamięci jest dobrze oznakowany.

Widok cmentarza w roku 1950, zdjęcie ze strony: https://www.regensburg-digital.de/die-namenlosen-toten-von-wetterfeld/25092015/

Upamiętnienie na szczycie wzgórza, maj 2023.








Widok ze wzgórza w stronę wsi.




Stamsried 2023

 Piotr Paździor: „W dniu 18 stycznia 1945 roku około południa nastąpił wymarsz z odcinka BIId. Maszerowaliśmy piątkami i cała kolumna liczyła może około trzech tysięcy. Są to naturalnie tylko moje przypuszczenia. Ja maszerowałem mniej więcej w środku kolumny. Nie wiem, czy kolumna ewakuacyjna została sformowana tylko z więźniów odcinka BIId, czy dołączono do niej więźniów z innych odcinków.

W wymienionej kolumnie maszerowali wyłącznie więźniowie, w większości Żydzi, pewna ilość Polaków, Rosjan i Niemców. Po bokach maszerujących więźniów kroczyli SS-mani z eskorty, były też psy. Nasza kolumna ewakuacyjna maszerowała przez Bieruń Nowy i Stary. Przez Mikołów maszerowaliśmy już w ciemnościach. Maszerowaliśmy właściwie bez odpoczynku, bo tylko za Mikołowem zarządzono krótki wypoczynek, lecz w czasie odpoczynku staliśmy po prostu na szosie – i znów popędzono nas dalej.

[…]

Końcowa ewakuacja obozu koncentracyjnego Flossenbürg odbyła się 19 kwietnia 1945 roku. Do tego dnia z transportu oświęcimskiego ocalały już tylko resztki więźniów. Z KL Flossenbürg ewakuowano około 11 tysięcy więźniów, kilkuset z nich pozostało w obozowym szpitalu. SS-mani prowadzili nas tylko nocą, w obawie przed samolotami alianckimi, które bezkarnie atakowały wszystkie kolumny wojskowe. I tym razem w momencie wyprowadzania nas nie dostaliśmy nic na drogę. Tylko niektórym udało się zabrać trochę zboża, które było rozsypane na placu obozu. Tak więc wycieńczeni, głodujący, słaniający się, pędzeni byliśmy w niewiadomym nam kierunku. Dnie spędzaliśmy w zagajnikach na mokrej ziemi. Zagajniki miały nas ochronić przed samolotami. To znaczy miały chronić naszą eskortę, bo nam było już właściwie wszystko jedno.

Przed każdym kolejnym odmarszem SS-mani likwidowali przez rozstrzelanie wszystkich osłabionych i nie mogących maszerować. Tak więc po zagajnikach i lasach pozostała cała masa mogił zbiorowych. W takich warunkach maszerowaliśmy przez trzy noce, zanim 23 kwietnia około południa nie zostaliśmy wyzwoleni. W tym właśnie dniu SS-mani nie czekali nocy, lecz kazali nam maszerować wśród pagórków. W pewnym momencie w polu widzenia pokazały się amerykańskie czołgi. Byliśmy wolni. Stało się to w miejscowości Stamsried, Kreis Roding w Bawarii.

Po wyzwoleniu władze amerykańskie zarządziły ekshumację wszystkich zwłok więźniów zabitych na trasie ewakuacyjnej. Pamiętam, że tylko na ostatnim odcinku od miejscowości Rötz do Stamsried eskorta SS zlikwidowała 796 więźniów, których zwłoki ekshumowano i pogrzebano na specjalnym cmentarzyku w miejscowości Wetterfeld koło Cham.”

Relację spisał pracownik Muzeum mgr Tadeusz Iwaszko.

[Źródło: Archiwum PMAB, Oświadczenia, Maszynopis zeznania udostępniony przez rodzinę więźnia w „Więźniowie obozów, deportowani, kresowiacy

Zbiór tekstów źródłowych”, Bystrzyca Kłodzka, 2020]

Stamsried, widok na rynek i kościół.


Stamsried, zabudowania pałacu i browaru, gdzie w kwietniu 1945 roku zorganizowano szpital.
Ze względu na ilość potrzebujących pomocy szpital umieszczono także w budynku ówczesnej szkoły.



Stamsried, widok na budynek urzędu gminy.

Stamsried, widok w stronę Posing.

niedziela, 20 marca 2022

Sybir - utrwalone w kadrze, zapamiętane w obrazach

27 marca 2022 roku o godzinie 11  w Muzeum Filumenistycznym w Bystrzycy Kłodzkiej obędzie się otwarcie wystawy, któremu towarzyszyć będzie wykład prof. Huberta Chudzio „Polskie cmentarze w Afryce Wschodniej i Południowej (1942-1952)". Wystawa prezentowana będzie do 5 maja 2022 roku.






wtorek, 19 października 2021

Kilka słów o wystawie stałej w Muzeum Sybiru w Białymstoku

 

17 września miałem zaszczyt uczestniczyć w uroczystościach otwarcia Muzeum Sybiru w Białymstoku. Jestem pod wrażeniem doskonałej organizacji, ogromnej liczby wolontariuszy, którzy informowali, pokazywali drogę i otaczali opieką starszych już gości – przybyłych na ten dzień Sybiraków. Wśród wielu przemówień największe wrażenie zrobiły na mnie słowa Sybiraków: prezesa ZS Kordiana Borejki i prof. Elżbiety Smułkowej. Oszczędne, bez epatowania niepotrzebnymi sloganami, pełne szacunku dla niewinnych ofiar, mogą być dla nas wzorem także pod względem polszczyzny.

Tak się złożyło, że wystawę prezentowaną w Muzeum mogłem obejrzeć dwukrotnie, z dwoma różnymi przewodnikami. Raz jako zaproszony gość, drugi raz jako zwiedzający z kupionym przez internet biletem. Mogłem więc przyjrzeć się jej dokładniej.

Organizatorom przyszło zmierzyć się z niełatwym zadaniem zwięzłego przekazania ogromnego materiału dotyczącego zesłań. Słusznie przy tym założyli, że potencjalny widz/zwiedzający może potrzebować wprowadzenia w temat, zarówno jeśli chodzi o geografię jak i historię. Do tego nadmiar informacji może być nużący, zwłaszcza w czasach, gdy każdą informację możemy sobie na smartfonie przewinąć, bez oglądania czy odsłuchiwania całości. W kilku miejscach przewodnicy skupiają uwagę zwiedzających na historii jednego eksponatu, na przygotowanych stanowiskach można odsłuchać wywiadów z deportowanymi (o ile oczywiście nie jesteśmy w zorganizowanej grupie, o czym później). Duże wrażenie robią też „rzeki słów” tych, które często pojawiają się w zesłańczych relacjach, wyświetlające się pod stopami widzów.

Wystawa chronologicznie wprowadza nas w atmosferę Kresów, następnie deportacji, transportu, życia na zesłaniu, tworzeniu się obu polskich armii.

Rzuca się w oczy brak przedstawienia różnorodności narodowościowej Kresów, brak na przykład wyników spisu ludności, zupełnie pominięto realia przedwojennej wsi polskiej: biedy, głodu ziemi, konfliktów etnicznych wynikających z „akcji zachowania polskiego stanu posiadania”. Eksponowane są grupy ziemiańska i urzędnicza (leśnicy, nauczyciele), brak jest (czy też nie zauważyłem) grupy chłopskiej, a przecież osadnicy wojskowi i koloniści, deportowani w pierwszej kolejności, byli rolnikami. Rolnictwo było przed wojną podstawą utrzymania większości mieszkańców, nie tylko na Kresach. W licznych wspomnieniach mówi się o chodzeniu na wsi boso – nie zauważyłem ani jednej fotografii przedstawiających bosych ludzi. Odniosłem wrażenie, że wieś reprezentowana jest przez kołowrotek znajdujący się w jednej z gablot, a przecież ani on, ani kilka innych drobnych przedmiotów nie są w stanie oddać realiów wsi.

Bardzo pozytywnie oceniam pomysł zgromadzenia grupy zwiedzających w wagonie wyposażonym w prycze i występujące w relacjach zesłańczych korytko do załatwiania potrzeb fizjologicznych. Pozwala to fizycznie odczuć i zrozumieć w minimalnym choć zakresie straszne warunki panujące w czasie transportu.

Z kolei sala wypełniona bielą, sylwetkami drzew i szumem wiatru dobiegającym z głośników wzbudza mieszane uczucia, być może o ocenę należało by poprosić młodsze pokolenie, na przykład uczniów.

Fragment wystawy dotyczący przyrody i kolonizacji Syberii jest bardzo dobrym odcięciem się od dziwacznego mitu/stereotypu „nieludzkiej ziemi” pokutującym w zbiorowej świadomości i bezmyślnie powtarzanym przy każdej okazji. W wielu sybirackich relacjach znajdujemy jasne stwierdzenie: nieludzki był system, a nie ziemia. Przewodnicy wyjaśniali zwiedzającym różnicę między terminami Sybir (jako miejsce zsyłki obejmujący także dawne azjatyckie republiki i europejską część ZSRR) i Syberia (ten problem jest mi dobrze znany ze spotkań z mieszkańcami dawnego ZSRR, które zwyczajowo zaczynam od tego właśnie rozgraniczenia). Ta część wystawy sprawia jednak wrażenie „przyklejenia”, wywołuje też pewien niedosyt u osób zainteresowanych tematem. Faktem jest, że właściwie trudno byłoby znaleźć inne miejsce dla przekazania tych informacji, nie wywołując podobnego wrażenia, a temat ten jest w sumie uzupełnieniem. Być może opowieść o Syberii, zsyłkach carskich i dobrowolnym osadnictwie powinna otwierać wystawę.

Próba przedstawienia realiów życia w ZSRR, dokąd przybyli deportowani, wymaga uzupełnienia. Poraża wypowiadana przez przewodników teza o całkowitym panowaniu propagandy państwowej nad umysłami mieszkańców. Przeczą temu liczne bunty i powstania. W relacjach bystrzyckich sybiraków przewijają się informacje o powstaniu w rejonie suzackim w południowym Kazachstanie (w Kazachskiej SRR w latach 30 XX wieku było takich powstań ponad 70!), nie mówiąc już o ogromnym i długotrwałym powstaniu w obwodzie tambowskim. Polscy zesłańcy od towarzyszy niedoli słyszeli o operacji rozkułaczania1 wsi, o głodzie lat 20. i 30. Co więcej, dość często zesłani obywatele polscy2 zajmowali baraki wybudowane wcześniej przez deportowanych chłopów, którzy do tego czasu wymarli, bądź zostali przesiedleni w inne miejsce. Wiemy też o radzieckich dysydentach, pierestrojce, otwarciu niektórych archiwów w latach 90, odzyskaniu niepodległości przez republiki związkowe, a przecież wszystko to nie byłoby możliwe, gdyby działania radzieckiej propagandy i systemu represji były w pełni skuteczne.

Podobnie sprowadzenie terroru państwowego w ZSRR tylko do Operacji Polskiej NKWD, wydaje się być nadmiernym uproszczeniem powodującym, że brakuje informacji o tym, że terrorowi były poddawane wszystkie bez wyjątku grupy społeczne i narodowości.

Duże wrażenie robi sala z rzeczami, które przetrwały zesłanie i wraz z rodzinami wróciły do Polski. Skąpe, punktowe oświetlenie, skupienie uwagi na historii jednego eksponatu z pewnością pomagają przy oprowadzaniu zorganizowanych grup. Uderza jednak brak opisów przy poszczególnych eksponatów będących przecież rodzinnymi relikwiami. Przetrwały one ciężkie czasy zsyłki, przejechały tysiące kilometrów, pieczołowicie przechowywanie przez kilkadziesiąt lat służyły i powinny służyć zachowaniu pamięci. W gablotach leżą anonimowo, sprawiając wrażenie porzucenia. Eksponat, na którym przewodnicy koncentrują uwagę zwiedzających, dziecięcy pluszowy miś, należał do konkretnego dziecka, później został podarowany innemu dziecku. O ile jeden z przewodników podał nazwiska i opisał pokrótce losy obu dzieci, to drugi te szczegóły pominął. Tak więc jako zwiedzający zdani jesteśmy wyłącznie na informacje od przewodnika. Podobnie będzie, gdy zainteresowani którymś z poprzednich eksponatów po prostu nie zdążymy na moment, w którym przewodnik opowiada o historii przedmiotu.

W kilku gablotach opisy się pojawiają, ale na przykład zdjęcia dzieci z Polskich Domów Dziecka są opisane zbiorowo. Podane są wprawdzie miejscowości, ale bez ich przypisania do konkretnego zdjęcia. Co gorsze, zamieszczona reprodukcja listy dzieci, znajdująca się na odwrocie jednego z tych zdjęć, jest częściowo zasłonięta. Sprawia to przykre wrażenie.

Realia zesłańczego życia są na wystawie przedstawione dobrze. Podobnie jak opisany wcześniej wagon, duże wrażenie robią rekonstrukcje obozowego baraku i szkolnej izby. Szkoda tylko, że nauczyciele zostali opisani jako bezwzględni realizatorzy państwowej polityki, a przecież często byli to zesłańcy – obywatele radzieccy, czy w późniejszym okresie także obywatele polscy.

Ogromnym plusem jest równorzędne (oczywiście z zachowaniem chronologii) pokazanie dwóch dróg wyjścia z piekła zsyłki: Armii Andersa, Armii Berlinga. Pierwsza była przez dziesięciolecia przemilczana, druga bywa w ostatnich latach pomijana. Zarówno opisy jak i informacje przekazane przez przewodników są obiektywne i wyważone. Na uwagę zasługuje zdanie wypowiedziane przez jednego z przewodników (cytuję z pamięci): „niczyja to wina ani zasługa, kto do której armii trafił”.

Repatriacja… przechodząc koło wagonów, z których spoglądają na nas wynędzniali i obdarci tułacze, stąpamy po miękkiej podłodze. Ma to za zadanie zwrócić uwagę na niepewność losu w nowym miejscu. I takie opinie rzeczywiście pojawiają się w relacjach sybirackich.

Zaskoczyła mnie zupełna nieobecność informacji o naszych przyjaciołach z Rosji i byłych republik radzieckich, bez mozolnej pracy których niemożliwe byłoby zgromadzenie ogromnej bazy danych o represjonowanych obywatelach polskich. Wymienię tylko zmarłego w tym roku Michaiła Borysowicza Rogacziowa ze stowarzyszenia „Pokajanje”, który opracował i wydał 13 tomów zawierających dane osób represjonowanych, dwa z nich poświęcone obywatelom polskim. A przecież osób tych jest bardzo wiele, od naukowców, bibliotekarzy, po pracowników leśnych. Wypadałoby o nich wspomnieć.

Niniejszy tekst nie pretenduje do roli opisu, z pewnością pominąłem w nim wiele informacji i mam świadomość subiektywności. Do czasu jego ukończenia nie przeglądałem obszernego katalogu wystawy, aby skoncentrować się wyłącznie na tym, co zauważyłem w trakcie zwiedzania. Być może z pomocą katalogu można odnaleźć te informacje, których na wystawie mi brakowało, ale chyba nie takie powinno być zamierzenie autorów.

Czy zatem warto zwiedzić Muzeum Sybiru? Zdecydowanie tak.

Janusz Kobryń

Bystrzyckie Stowarzyszenie Pamięci Zesłańców Sybiru i Ofiar Represji

1Termin rozkułaczanie jest przez wiele osób zajmujących się upamiętnianiem ofiar uznawany za poniżający. Deportowani byli pracowitymi i zaradnymi rolnikami, stąd trafniejszy wydaje się termin „odchłopienie” (раскрестьянивание) wsi.

2Wśród deportowanych byli obywatele polscy różnych narodowości.

środa, 11 listopada 2020

„Więźniowie obozów, deportowani, kresowiacy”

 Miło jest mi poinformować o wydaniu przez Bystrzyckie Stowarzyszenie Pamięci Sybiru i Ofiar Represji kolejnej książki pt. „Więźniowie obozów, deportowani, kresowiacy”.

Wydawane od roku 2008 w Bystrzycy Kłodzkiej „Wspomnienia sybiraków. Zbiór tekstów źródłowych” spotkały się z bardzo dużym zainteresowaniem ze strony Czytelników. To z kolei zaowocowało powstaniem kolejnych tomów relacji obywateli polskich deportowanych w latach 1939-1956 do ZSRR. Publikowaliśmy także opracowania autorów rosyjskich dotyczące represji lat 30. i 40. XX wieku. W tym czasie pojawiła się potrzeba zebrania relacji innych
świadków i uczestników tragicznej historii XX wieku – osób
deportowanych na roboty przymusowe do III Rzeszy i więźniów obozów koncentracyjnych. Dość liczna okazała się grupa chcących utrwalić tragiczne wydarzenia na Kresach. Równolegle ze zbieraniem relacji sybirackich zajęliśmy się więc także tymi grupami. Podobnie jak w poprzednich publikacjach staraliśmy się w jak najmniejszym stopniu ingerować w język relacji (które w większości zbierane były jako nagrania wideo), tak by świadkowie historii mogli opowiadać swoimi słowami. Dotyczy to również materiałów napisanych przez dzieci, czy też krewnych. W książce znalazły się materiały dotyczące 45 rodzin. Publikacja została w całości sfinansowana ze środków stowarzyszenia.
W sprawie zakupu książki proszę o kontakt sybiracy.stowarzyszenie@gmail.com



niedziela, 7 czerwca 2020

Szasztiube (Шаштөбе), wieś w rejonie turkiestańskim. W latach 1940-1946 mieszkało tu kilka rodzin - obywateli polskich deportowanych do ZSRR. Na drugim zdjęciu teren, na którym znajdował się cmentarz, gdzie chowano zmarłych obywateli polskich. Nie udało nam się ustalić dokładnej liczby zmarłych, w pamięci mieszkańców zachowały się wspomnienia o pięciu pochowanych, w tym jednej kobiecie. Z nazwisk zesłańców zachowało się jedno - Miechowski lub Miechowicz.

poniedziałek, 29 lipca 2019

Lista wychowanków Polskiego Internatu na stacji Burnoje


Lista wychowanków Polskiego Internatu na stacji Burnoje, rejon Dżuwaliński, obwód Południowo-Kazachstański [lista niedatowana, sporządzona najprawdopodobniej pod koniec roku 1945 w związku z planowaną repatriacją]:
  1. Andruszkiewicz Czesław
  2. Andruszkiewicz Janina
  3. Bałtrik (lub Bulko?) Eugeniusz
  4. Bałtrik Leokadia
  5. Bergazin Roza
  6. Bernard Abram
  7. Bernard Sara
  8. Grinszpan Adam
  9. Grzelak Mieczysław
  10. Ignatowska Chiejwiet
  11. Ignatowska Fajga
  12. Iliukiewicz Alieke (?)
  13. Jachimiuk Aleksandra
  14. Jagiełło Witold
  15. Jagiełło Władysław
  16. Kalwas Regina
  17. Kondak Teresa
  18. Kopułowicz Jadwiga
  19. Korol Leonarda
  20. Korol Maria
  21. Kozik Irena
  22. Kresz Karola
  23. Kresz Zelig
  24. Krupa Krystyna
  25. Krupa Tadeusz
  26. Krupa Witold
  27. Marko Nina
  28. Marko Tadeusz
  29. Nowosad Nina
  30. Pełsberg Henryk
  31. Podietawa Eugeniusz
  32. Podietawa Marian
  33. Puder Arkady
  34. Rakoczyńska Jadwiga
  35. Rakoczyński Jankiel
  36. Romanczuk Piotr
  37. Rubinsztajn Zygmunt
  38. Rudnicki Wacław
  39. Sypniewski Aleksander
  40. Sypniewski Antoni
  41. Szpula Janina
  42. Szpula Józef
  43. Szpula Serafina
  44. Szpula Urszula
  45. Szydłowska Lucyna
  46. Szydłowska Teresa
  47. Szydłowski Czesław
  48. Szydłowski Sławomir
  49. Szymnik Regina
  50. Truszkowski Marian
  51. Tugentman Majer
  52. Tugentman Sabiek
  53. Windicki Bliama
  54. Windicki Jakub
  55. Wojtaszek Zygmunt
  56. Zgieb Henryk
  57. Zgieb Kazimierz
  58. Zgieb Leokadia


Lista sierot:
  1. Dembiak Bronisława
  2. Biegen Stefan
  3. Szczepańska Emilia
  4. Hofman Mojsiej

Dyrektor szkoły Smołowska, kierownik internatu Bronsztein.

Wetterfeld 2023

 Na wzgórzu powyżej miejscowości Wetterfeld (w tym miejscu przebiega obecnie droga №85) znajdował się cmentarz ofiar Marszu Śmierci. Piotr P...